wtorek, 30 czerwca 2009

kraj pasztetu i pomidora ;-))

SMS od dziecka (które przypominam przebywa na wakacjach w kraju byłych demoludów a konkretnie w Złotych Piaskach): "jako prowiant dostalismy suchy chleb, plast.lyzecke, paluszki, wode i PUDELKO PASZTETU! MASAKRA" transkrypcja autorska mojego dziecka :-))
Wspominając czasy swoich wyjazdów na obozy i kolonie z rozrzewnieniem stwierdzam, że wtedy nieznane było pojęcie łyżeczki plastikowej, trzeba było mieć aluminiowy niezbędnik i to swój a pasztetową zawijano w sklepie w gazety. O ile wcześniej zamieniło się właściwą kartkę na ten kawałek pasztetowej. "Miś" to nie wizja szalonego reżysera ale najprawdziwsza prawda. Pamiętam z którejś szkolnej wycieczki bar, w którym jeden klient podebrał drugiemu z talerza kotlet. Akcja jak u Kutza, nie pomnę teraz w której części śląskiej trylogii ale obserwując co się potem działo łączyliśmy się w bólu z poszkodowanym.
A teraz proszę: pasztet w pudełku a do tego łyżeczka jednorazowa. A młodzieży źle. Później dowiedziałam się, że "całkowicie bez sensu" dostali też na drogę pomidora i brzoskwinię. A co mieli dostać w kraju południowej Europy, tran?
Dobrze, że już za parę dni wraca bo wychowywanie na odległość sprawia mi duże problemy ;-) Jestem jednak toksyczna matką...

Brak komentarzy: