poniedziałek, 30 maja 2011

Dawno nie było



Dawno nie było nic na szyję. W ostatnich dniach przeprosiłam szydełko i macham nim w autobusie z częstotliwością "dwa koraliki w tę, dwa w tamtą". Dziś "w tamtą" zdały się trzy bo przeczekiwaliśmy wypadek. Trochę muszę się sprężyć bo zgłosiłam akces na V Ogólnopolski Festiwal Rękodzieła a nie zadbałam o towar :( Obudziłam się właśnie ze świadomością, że to już, za chwilę. Dłubię więc, dłubię... Jutro jadę do Wrocka, w obie strony wyjedzie trochę więcej niż po dwa :)

wtorek, 24 maja 2011

Wyszło mimochodem :)








Skręcałam, skręcałam i skręciłam... Tym razem głównie w czerni dlatego wszystkich nie pokażę żeby nie wprowadzać pogrzebowej aury ;) Szybkie, łatwe i przyjemne. Można zająć ręce oglądając film, słuchając paplania siostrzenicy czy po prostu oddając się przemyśleniom. Ciekawa jestem gdzie wam się najlepiej myśli? Moje najlepsze pomysły powstają w kaplicy, w trakcie niedzielnej mszy. Okoliczności są sprzyjające ponieważ ksiądz nie ma daru prawienia kazań ani nawet odprawienia przyzwoitej mszy, tyle, że blisko. Ale w święta jedziemy do Fary: dwa czytania, przyzwoite kazanie, pełen psalm i wszystkie "szykany" ;) a trwa przeciętnie 10 minut krócej. I tak od kręcenia kolczyków doszłam do rozważań duchowych :)

sobota, 21 maja 2011

"Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi"


Mam dziś w sobie chaos. Od kilku lat noszę przy sobie deklarację dawcy organów. Dziś chciałam zarejestrować się jako potencjalny dawca szpiku ale na organizowanej z tego tytułu akcji nie mogłam znaleźć miejsca rejestracji. Trudno, zamiast do fundacji zgłoszę się do Poltransplantu, ważne żeby żyć nie tylko dla siebie. Pomyślcie o tym proszę. Wierzę, że dzięki takim deklaracjom można uratować czyjeś życie. Może kiedyś ja będę potrzebować takiej pomocy? Nie chcę myśleć o tym, że ktoś z moich bliskich. Tak niewiele a można tak wiele...
Kwiat na zdjęciu to broszka na wymiankę u Boniusi. Wymieniam się z Ewą i nie ukrywam, że zawartość otrzymanej paczuchy przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Ewka dziękuję, nie miałam tylko okazji zasmakować czekolady bo dziecię dosłownie potraktowało prośbę "zostaw chociaż papierek" :) Więcej moich zdjęć nie pokażę bo chcę żeby Ewa miała niespodziankę.
Dookoła zloty, warsztaty, a ja nie mam pojęcia kto w moim mieście i okolicy ma craftowe pasje. Są na pewno osoby z którymi mogę wymienić się doświadczeniami czy też nauczyć się nowej techniki. Dlatego przyszedł mi do głowy pomysł organizacji spotkania talentnych dziewczyn z okolicy. Zaczynam rozmowy, trzymajcie pls kciuki. Ostrzegałam, że chaos :) A jeszcze mam pomysł na pewną nienazwana parapetówę(musi być decu) , męczę ślubne kielichy i scrapów mi się chce!!!! Ale siedzę w ogródku przez co o scapach zapomnieć mogę całkowicie. Czy jest inne hobby, które na warsztacie powoduje podobny chaos twórczy? I znów pojawił się mitologiczny początek :)

Kocham tę piosenkę...

sobota, 14 maja 2011

Chodziło za mną :)


Do tej kompozycji przymierzałam się się już zanim powstała "pękana Holandia". Tyle, że wtedy podarłam serwetkę i zapomniałam podmalować wzór zanim położyłam białą farbę. Czego następnie próbowałam żeby to naprawić nie napiszę żeby nie ośmieszać się w oczach blogowej społeczności ale było to żenujące z mojej strony ;) Talerz poszedł więc pod wodę. Ale dobrze się stało bo tamten model był uboższy o różyczki, które dołożyłam dlatego, że zamazała się literka S w napisie przy nakładaniu kleju. Jak widać potrzeba matką wynalazku :) Serwetka miała wadę, wzdłuż jednego hiacynta warstwy były sklejone i nie chciały się rozdzielić. Pozostał brzydki, biały ślad, częściowo wydarty, który musiałam zakamuflować. Przy takiej kompozycji pracy (motyw jest od spodu talerza więc kolejność nakładania odwrotna, tylko lakier kładzie się w tym samym momencie) jest to trochę uciążliwe. W jednym miejscu nie zauważyłam, że wada się tam ciągnie jednak mam nadzieję, że mimo to podoba się Wam :)

PS. Wczoraj zaginął mój ostatni post ale po interwencji udało się go odzyskać. Nie spodziewałam się, że tak mnie to poruszy. Tym bardziej rozumiem dziewczyny, którym poznikały całe blogi. Dziecię dostało już polecenie archiwizacji mojego bloga, tylko muszę wymusić na nim cykliczność.

środa, 11 maja 2011

Zielono mi...






Zielenieje świat dookoła więc może i dlatego ten kolor przyczepił się do mnie i nie chce opuścić. Nawet kiedy zaczynam na innej bazie w pewnym momencie pojawiają się w moich rękach tusze, które doprowadzają końcowy efekt do nieoczekiwanego. O!! znów zielony? ;) No chyba, że jako bazę użyłam coś w czerwieni wtedy kończy się w brązach. I tak powstały:
- trzy zielone (! no bo jakżeby inaczej) notesiki dla trzch przesympatycznych dziewczyn (dziękuję za zaproszenie na sabacik ;)
- brązowy (!o, jakie zaskoczenie) notesik dla mojej siostry,
- zielona kartka urodzinowa, to ta, która miała być "weselsza" od wcześniej prezentowanej.
Ta ostatnia miała być w żółciach, żeby trochę odskoczyć od tonacji vintage ale jak doszło do ostatecznego wyboru bazy to chyba jakiś chochlik zdecydował, że będzie zielona, ja przynajmniej świadomego wyboru nie pamiętam. A może to jakieś schorzenie powodujące, że nie dostrzegam innych kolorów? No może z wyjątkiem turkusu, którego przecież nie lubię co uświadamiam sobie wieszając w szafie kolejną turkusową tunikę. Ale o tym chyba już pisałam...Starość nie radość, od momentu gdy dotarło do mnie, że za kilka lat będę mogła skorzystać z pewnej oferty dla seniorów (!!!) mam strasznego doła ;(
A propos brązów i turkusu zdjęcie ostatnie, sami widzicie...

niedziela, 8 maja 2011

Nie samym scrapem człowiek żyje













Należy bowiem pamiętać, że ja kobieta decu jestem. Zrobiłam sobie dziś krótkie podsumowanie tego co już próbowałam i czego jeszcze chciałabym dotknąć, trochę tego jest po obu stronach kartki. Muszę znaleźć czas na te jeszcze nie poznane. W każdym razie odkurzyłam podstawowy warsztat i dokończyłam rozpoczęty projekt. Serducha były planowane do wykończenia na Dzień Matki i o dziwo udało mi się zmieścić w czasie. Gdzieś po drodze wpadłam na pomysł zrobienia rustykalnych zawieszek na Wielkanoc. Rustykalne koguty powstały, tylko Wielkanoc już nie ta ;) i na koniec zawieszka do kompletu z kolczykami, które pokazywałam kiedyś, dawno, dawno temu... Zdjęć trochę jest, wstawiałam je godzinę, takie duże wychodzą spod ręki dziecięcia :)
A na koniec, jeżeli ktoś jeszcze nie wie, 25-26.06 w Lubinie szykuje się świetna zabawa na I Ogólnopolskich Warsztatach Rękodzieła Artystycznego. Zajrzyjcie do programu bo warsztaty prowadzą mistrzynie rękodzieła.

sobota, 7 maja 2011

Na urodziny


Przy ostatnim poście dziecię skomentowało: "ale się rozpisałaś" dlatego czuję się zobowiązana napisać, że jest to kartka urodzinowa dla Olgi, sześciolatki, co istotne, bo następną mam zrobić "weselszą" ;)
No co ja na to poradzę, że chcę a wychodzi jak zawsze?
Kartka "wychodziła" z domu, zdjęcie robione w biegu i widać, że gloss jeszcze mętny...

wtorek, 3 maja 2011

Krasnoludki są na świecie







"Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie...."

W miniony weekend widziałam ich 81. Małe, urocze i chyba wystraszone bo bez specjalnej mapy ujawniło się ich tylko kilka. Przy ulicy, na której mieszkaliśmy było ich pięć, o dwa prawie się potykaliśmy przechodząc obok kilkakrotnie a zobaczyliśmy je dopiero po zakupie wspomnianej mapki. Gdzie można znaleźć te sympatyczne istoty? Oczywiście we Wrocławiu, mieście pretendującym do tytułu Europejskiej stolicy kultury, na który zdecydowanie zasługuje. Bywam we Wrocławiu średnio raz w miesiącu, tam ciągle dzieje się coś ciekawego i atrakcyjnego. Zwiedzanie miasta w poszukiwaniu krasnali jest z pewnością jedną z ciekawszych form jego promocji. Umiejscowiły się w najróżniejszych miejscach, przed budynkami, na parapetach, słupach, w ogródkach. Niektóre są niedostępne dla turystów (a szkoda) bo zlokalizowane np. w przedszkolu czy SPA, niektóre wymagają dodatkowych inwestycji (np. te w ogrodzie botanicznym, do którego trzeba zakupić bilet wstępu), są takie oznaczone na mapie ale tak naprawdę jeszcze w planach oraz te, które pojawiły się jak desant nie znajdując potwierdzenia na zakupionej sztabówce ;). Ale zdecydowana większość jest dostępna i czeka z uśmiechem na identyfikację.
Zabawa z szukaniem przednia, wymaga jednak odrobiny tupetu. Wartownik w jednej z firm zrobił ogromne oczy gdy wparowałam z dziecięciem szukając krasnala, "kogo"? zapytał gdy sprecyzowałam cel naszej wizyty. W innym miejscu bezczelnie weszliśmy na teren nieczynnej w tym dniu kancelarii prawnej z okrzykiem "my tylko sfotografujemy krasnala". Ten na "Wyspie Słodowej" wymagał kolejnego podejścia ze względu na zamknięcie w sobotę terenu w związku z trwającymi tam koncertami. Poszukiwaniu towarzyszyły pozytywne emocje i wymiana uśmiechów z innymi turystami, w rękach których widać było charakterystyczne mapki. Naładowałam sobie akumulatorki, podziwiałam ponownie Panoramą Racławicką i zobaczyłam na żywo kilka prac Hasiora, które mnie zachwyciły pomysłem, wykorzystaniem materiałów, kolorystyką. Nazwałabym Go pierwszym polskim scraperam, zdecydowanie muszą zapoznać się bliżej z Jego twórczością.
Dla Was mam klika krasnalich zdjęć i oryginalną kompozycję ludzi schodzących do podziemia i wychodzących. Od pięciu lat przechodzę obok tych co schodzą, tych wychodzących widziałam po raz pierwszy a przecież to po drugiej stronie ulicy. Znamienne...