sobota, 23 kwietnia 2011

Scrapki




Zakładka, na którą chrapkę miałam już parę tygodni temu gdy zobaczyłam takie u Dorotki. Aż mi szkoda jej używać :), (ona jest jedna tylko w tak odmiennej kolorystyce, niebieska z jednej, brązowa z drugiej strony). Notesik w moich klimatach dostępny w Manufakturze. Ostatnio nosi mnie do scrapków:)

czwartek, 21 kwietnia 2011

Nawierciłam


Sezon jajeczny niniejszym ogłaszam za zakończony. Moje pierwsze wiercionki, dalekie od doskonałości ale mam rok na podnoszenie kwalifikacji ;)
Życzę Wam wszystkim zdrowych, pogodnych i radosnych Świąt spędzonych w rodzinnej i ciepłej atmosferze, odpoczynku i energii na kolejne dni. Wesołych Świąt!!!

wtorek, 19 kwietnia 2011

Kartka wielkanocna


Taką jedną jedyną przygotowałam. Choć szczytne plany miałam żeby w tym roku w końcu przyłożyć się i kartki świąteczne wysłać. Na dobrych chęciach znów się skończyło, w piekle doszedł kolejny kawałek bruku ;) A wszystko to oczywiście przez internet. Dopóki go nie było człowiek pisał i słał, i cieszył się wyjmując kartkę ze skrzynki. Ale gdyby go nie było to nie znałabym większość z Was więc chyba lepiej, że tak się to potoczyło:)
Gdyby nie internet to nie trafiłabym też do Rupieciarni we Wrocławiu mimo, że od pięciu lat zdarza mi się nocować na sąsiedniej ulicy. Dzisiaj weszłam i nie wiedziała, które stemple wybrać. Jak już po dłuuuuugiej chwili wybrałam to połowę odłożyłam bo trafiłam na ćwieki ze wskazówkami zegarów, cudo. I turkusowy tusz Latarni Morskiej, znów zostawiłam kasę ale tak trudno mi się oprzeć.
A na koniec fragment z życia blondynki. Przemieszczałam się dziś po tym Wrocławiu środkami komunikacji miejskiej. Pominę, że na właściwy środek byłam kierowana za pomocą gps-dla ubogich;) tzn. ja szukałam przystanku z telefonem przy uchu a kolega z drugiej strony googlał próbując mnie naprowadzić na właściwy przystanek. Było mu trochę trudno bo miotałam się dookoła dworca we wszystkich kierunkach. W końcu udało mu się wsadzić mnie zdalnie do właściwego tramwaju gdzie jako praworządna blondynka rzuciłam się od razu do kasownika. Wciskam bilet, który w żaden sposób nie chce wejść do szczeliny, tramwaj pełen ludzi w końcu słyszę litościwe głosy "proszę pani, kasuje się TAM". "TAM" to znaczy gdzie? szukam wzrokiem i nie widzę, pokazano mi więc palcem. Nic dziwnego, że nie widziałam: pomarańczowy kasownik był sześć razy mniejszy od automatu do sprzedaży biletów, w który próbowałam pierwotnie wcisnąć mój bilet, technika. Technika i ja to dwa rożne światy ;)

niedziela, 17 kwietnia 2011

Takie sobie jajo


Kupiłam kilka jaj ze styropianu, którego zresztą nie znoszę. Właściwie bez zastanowienia bo do zdobienia decu moim zdaniem się nie nadają. Jak zwykle zadziałał przypadek. Wydmuszka, którą próbowałam okleić sznurkiem zgniotła się na końcowym etapie pracy więc ze złości sięgnęłam po takie, które stłuc się nie ma prawa. I wyszło co wyszło. Z rozpędu okleiłam jeszcze drugie i pewnie poszłyby kolejne gdyby nie skończył się sznurek. Ale tylko z tym jednym zrobiłam coś więcej. Teraz myślę jak uszczęśliwić to drugie ;)

sobota, 16 kwietnia 2011

Jarmark w Szreniawie













Parę fotek z moimi nabytkami ze Szreniawy. I tak kupiłam mniej niż miałam ochotę. Były jajka przeciętne, piękne i przepiękne. W zachwyt wpędziła mnie przepiękna, ręcznie malowana gęsina na wysoki połysk, oraz inna malowana na bieżąco gorącym woskiem. Niestety cena zdecydowała, że nie w tym roku. Z założenia popierając rękodzieło stałam się właścicielką tych na zdjęciu. Maleństwa są oczywiście przepiórcze. Dla dziecięcia przywiozłam sweetnego straszaczka ze skarpetek, nie szkodzi, że różowy :) A w azaliach kryje się drewniana ptaszyna.
Oczywiście jak na każdej tego typu imprezie artyzm sąsiadował z kiczem, jakość z jej złudzeniem, smakowite wędliny i pachnący chleb z goframi itd, itp. Zawsze zastanawia mnie kto decyduje o asortymencie na takiej imprezie bo co wspólnego z Wielkanocą mają płócienne kapelusze albo zakopiańskie kapcie? A moje jaja powiercone, poklejone, częściowo podmalowane. Po pierwszym doświadczeniu chciałbym żeby były perfekcyjne. Zrezygnowałam z klasycznej konturówki, którą malował mi się źle na rzecz starego nabytku to tkanin z efektem 3D. Na pierwszych jajkach wygląda i trzyma się całkiem nieźle. Zobaczymy co będzie dalej...
I jeszcze legenda:
1. ceramiczne
2. zdobione kawałkami gałązek
3. frywolitka
4. pokryte materiałem
5. sznurek i sitowie
6 i 7 konturówka
8. kolejny materiał
9. ziarna i makaron
10. ręcznie malowane przepiórcze
a dalej już wiadomo :)

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

A miało być jajecznie...



Miałam wiercić jajka jednak okazało się, że nie mam odpowiedniego sprzętu. Ograniczyłam się więc jedynie do ich zaprojektowania i poscrapowałam. Eksperymentowałam z ciepłym embosingiem i rzeczywiście cudownymi tuszami Distress Ink. Przy poprzednim notesie nie napisałam, że papier robiłam całkiem sama, właśnie z pomocą tych tuszy. Muszę też podziękować Lence bo to dzięki jej prezentacji wzięłam do ręki puder i Glossy accents, które też namiętnie teraz używam :)
Zrobiłam też nowy talerz zgodnie z koncepcją, którą sobie wyśniłam. Zrobiłam i zmyłam bo serwetka miała jednak inną koncepcję:). No cóż, widocznie jednak nie dane mi wyjść poza Holandię...

środa, 6 kwietnia 2011

Pękana Holandia


Mam mieszane uczucia. Talerz powstał w miejsce jednego z moich pierwszych, który trafił nieopatrznie do zmywarki. I całe szczęście, bo tych pierwszych prac z całego serca się wstydzę. Ta poprawka odczekała swoje bo za żadne skarby nie mogłam się zmobilizować do pracy. W końcu decyzja- motyw holenderski, spękania jednoskładnikowe i problem z głowy. Co wyszło widać na załączonym obrazku. O spękania mi chodzi oczywiście bo efekt ma niewiele wspólnego z oczekiwanym. Wiem dlaczego- stara gąbka i przesuszony preparat. Zastanawiam się jednak: zmyć czy zostawić bo niechcący uzyskałam dość ciekawą "gramaturę". Zostawić? Zmyć? Zmyć? Zostawić? Jest też błąd, który po tylu latach zabawy nie miał prawa wystąpić ale stało się, wprawne oko od razu wypatrzy :) Praca na poziomie początkującym ale jednak coś w sobie ma.....

niedziela, 3 kwietnia 2011

Weekendowy urobek




Weekend minął nie wiem kiedy. W zasadzie niewiele zrobiłam, większość czasu przeznaczając na śledzenie zagadek rozwiązywanych przez Herkulesa Poirot :) Notesik zrobiłam chyba dla siebie, w podobnej tonacji machnęłam też zeszyt na usprawiedliwienia dziecięcia, ciekawe co powie wychowawczyni gdy to zobaczy? ;). Zawieszka na prośbę pewnej sympatycznej Miśki, mam nadzieję, że się spodoba. Machnęłam jeszcze dwie broszki w czasie Rancza i pieszczę talerz, który obiecałam zrobić już pół roku temu. Idzie opornie bo nie miałam na niego pomysłu. W końcu poszłam na łatwiznę i będzie pękana Holandia. Jak skończę to poddam pod publiczny osąd ;)

sobota, 2 kwietnia 2011

Nowe zabawki :)



Spróbowałam zabawy z Paverpol-art. Na warsztatach robiliśmy biżuterię, ja oczywiście broszki :). Efekt jak na zdjęciu. To co grafitowe, po pociągnięciu srebrnym akrylem metodą "suchego pędzla" wygląda jak metaloplastyka a tak naprawdę jest kombinacją koronki i lnu. Broszka z górnego zdjęcia podoba mi się BAAAAARDZO. Preparat miał odcień matowego grafitu. Korzystaliśmy również z transparentnego preparatu (biały element na dolnej broszce) ale po wyschnięciu materiał wygląda jak plastik. Nie do końca podoba mi się więc ostateczny efekt. Kupiłam wiaderko transparentnego, żeby było ciekawiej zadłużając się u zaprzyjaźnionych dziewczyn i będę próbować z mieszaniem kolorów. Mam nadzieję, że się da :)