czwartek, 30 grudnia 2010

Bajki w tonacji blusowej



"Smutny" Pinokio i "żołnierzyki". Nie jest to szczyt moich możliwości, z pewnością można było się jeszcze pobawić szablonami ale nie starczyło czasu, bo dzień wcześniej klientka wykazała zmartwienie, że gotowe są tylko podkładki. A obrazki były tylko zagruntowane, w tempie odrzutowca więc wzięłam się do pracy: przykleiłam serwetkę, domalowałam tło !, pomalowałam ramki, użyłam szablonu, polakierowałam, pociągnęłam werniksem szklącym, wszystko w jeden wieczór !. Suszarka była gorąca. Efekt: "żołnierzyki, odpada", "ten Pinokio, taki smutny".... Mam dziś rozmemłany nastrój.....

wtorek, 28 grudnia 2010

Alergia na róż



Jeżeli bardzo chcieć to podkładki są różowe ;). Oliwka w moim ulubionym odcieniu, werniks szklący dla zabezpieczenia przed odparzeniem i porysowaniem. Kolory bardziej intensywne niż na zdjęciu (bliższe pojedynczej niż tym czterem). Delikatnie rustykalny styl, dla mnie super. No ale róż ;)
Dostępne w Manufakturze

sobota, 25 grudnia 2010

Święta i brochy


Jestem. Ostatnio poza blogowym światem, zaabsorbowana rzeczywistością nawet nie miałam czasu by do Was zaglądać. Zacznę więc od życzeń. Powinnam wczoraj ale wiem, że wybaczycie. Życzę Wam wszystkim zdrowych i pogodnych Świąt, spędzonych w gronie bliskich i przyjaciół. Ciepła, zrozumienia, wzajemnej życzliwości i uśmiechów. A na Nowy Rok wszelkiej pomyślności i spełnienia marzeń :)
Po Festiwalu wpadłam w przysłowiowy kierat. Udało mi się zdobyć poszukiwaną serwetkę, dzięki temu zrealizowałam zamówienie, zrobiłam również pozostałe z Festiwalu z czego się bardzo cieszę bo muszę to postawić po stronie plusów z wystawienia, Się ;)
Zrobiłam porządek w galeriach, z którymi współpracuję, nie będzie więc ryzyka, że ktoś kupi coś podwójnie. Zrealizowałam połowę (na szczęście) dużego zamówienia, które w całości zostało odrzucone bo : za smutne, za różowe itp. Pod to zamówienie zakupiłam serwetki z bajkami ale: "żołnierzyki ("Dziadek do orzechów") odpadają", Pinokio "mógłby być ale on taki smutny". "Każdy kolor tylko nie niebieski" ale "mam alergię na różowy" itp, itd. Szkoda, że przy zamówieniu zabrakło precyzji :(, również po mojej stronie. A jeszcze starałam się zamknąć to zamówienie przed Świętami co zaskutkowało tym, że wczoraj stał pod choinką prezent, który wymaga jeszcze kilku warstw lakieru. Ale "nic to". Ponarzekałam a to przecież nie czas na to. W ramach przełamywania stresu wymodziłam broszki. Organza przeleżała w szafie kilka miesięcy bo wciąż brakowało mi na nią czasu. Teraz uskuteczniłam hurt :) Marzę o turkusowej (!) ale nie trafiłam na organzę w tym odcieniu. Muszę ruszyć na skuteczniejsze poszukiwania. Dotychczasowe broszki dostępne w Manufakturze. Ale Chaos mi dziś wyszedł...... Groch z kapustą, jak to w Święta ;)

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Poszukuję pilnie


Może ktoś z Was ma taką serwetkę? Pilnie i gorąco poszukuję. Koniecznie w zielonym. Dziecięcia w zamian nie oddam ale odwdzięczę się ze szczerego serca :) Na serwetce jest scenka rodzajowa, pod drzewem para ludzka mam wrażenie, że z arystokracji dlatego pasuje mi na XVII wiek ale równie dobrze może być to para pasterska. Nie zweryfikuję, bo drugiej części już nie mam. Pls, pls, pls!!!!!!!
Chciałabym podzielić się z Wami wrażeniami z Festiwalu ale nie wiem czy dam radę przekazać wszystkie. Jakkolwiek oceniać: doświadczenie bezcenne, jak w reklamie ;). Duże nadzieje i huśtawka nastrojów. Myślę, że wiemy z Alą co było trafione (bombki) a co okazało się pomyłką (pudełka). Wiemy, że pewne rzeczy należało inaczej wyeksponować a z niektórych zrezygnować. Byłyśmy przygotowane jak amatorki- wizytówki drukowane w ostatniej chwili, brak logo, brak opakowań, zbędna szafa ograniczająca przestrzeń itd. Brak kawy i wyżywienia, zwłaszcza w pierwszym dniu bo ceny gastronomi powalały z nóg. Gdyby tak podliczyć wszystkie wydatki, z kawą dnia pierwszego, zupką i parówką w dniach kolejnych, kasą wydaną na cudowne ćwieki, stempelki, koraliki, ceramiczną broszkę, warsztaty ceramiczne, surówki na zamówione przedmioty itd. to bilans wychodzi ujemny. O towarze nie wspomnę. Ale miejsce na Festiwalu się zwróciło, adrenalina buzowała na maksa a towarzystwo Pani Marii (Apandana, wzięłam, prześlę Ci mailem jutro :), Pana Marka (dziękuję raz jeszcze) i dziewczyn z przeciwka (Doroty z Mamą, Kasi i Moniki) było przesympatyczne. No i Dziecię spędziło ze mną trzy pełne dni, jak rzadko :)
Nawiązane, zebrane kontakty- bezcenne. Doświadczenie z odczynianiem złych mocy solą- bezcenne. No i sam udział w tym wydarzeniu- dla mnie niezapomniane. Na tą chwilę w przyszłym roku znów tam się wystawimy :)

piątek, 3 grudnia 2010

Dzień pierwszy...












Oczywiście tylko końcowe zdjęcia związane są z naszym stoiskiem. Te piękne frywolitki na pierwszych powaliły mnie na kolana, są cudne!!! I na stoisku obok więc mój kompleks się wciąż pogłębia :(

Zima i efekty wymianek






Warunki pogodowe jak każdy widzi. Wczoraj dziecię zaczęło odgarniać śnieg na podwórzu pół godziny przed szkołą skończyło po pierwszej lekcji. Odśnieżał bo do szkoły chciał pojechać a właściwie jego matka wyjechać chciała z garażu ;) Skończyło się tym, że zmachany i zmarznięty wlazł do wanny wygrzewać świeżo postarzałe, szesnastoletnie kości. Postarzałe bo dzień wcześniej miał urodziny:) Ale dzięki temu obejmuje go już kodeks pracy dla młodocianych i łopatą machać może. Ja zaś wcisnęłam swoje cielsko w ukochane różowe spodnie narciarskie i pojechałam na spotkanie służbowe. Sześćdziesiąt kilka kilometrów, jadąc drogami wojewódzkimi zrobiłam w dwie i pół godziny!!! Jadąc z prędkością żółwia, ściskając w ręku kurczowo kierownicę powtarzałam sobie "byłaś w Czechach, dasz radę". To fakt, byłam w Czechach, dwa lata temu zapakowałam samotnie dziecię, wiekiem zaawansowanych członków dalszej rodziny i pojechałam na narty, bo Piotr nie mógł. I jeździłam po górach, czeskich uroczych miasteczkach ale w porównaniu do tego wczorajszy rajd po polskich drogach to survival. Świetne ćwiczenie by podnieść poziom adrenaliny. Zawsze podziwiałam Czechów za umiejętność utrzymywania dróg zimą. Bez przejść granicznych, znaków drogowych wiem kiedy wjeżdżamy na ich teren.
Wracałam więc (wczoraj) kawałek autostradą, zadziwiające, o zimie tam nikt nie słyszał ;) Za to podniesienie poziomu bezpieczeństwa jazdy odczułam w portfelu- załapałam się na bramki.

Zrobiłam wczoraj zdjęcie dziecku w trakcie ciężkich prac fizycznych ale jeszcze ich nie wczytał dlatego dziś fotki, patrząc od góry: 1) przygotowanej przeze mnie paczki w ramach wymianki aniołkowej u Agnieszki MD, 2) to co na razie wymodziłam ze słodkości otrzymanych w ramach wymianki u Basi w Minął dzień, 3) co w ramach tej wymianki do modzenia dostałam, 4) co ja dostałam w ramch wspomnianej wymianki u Agnieszki MD 5) i mój kreatywny warsztat pracy :)

sobota, 27 listopada 2010

Wszystkiemu winna Natalia :)



























Temu, że w niniejszym poście zamieściłam tyle zdjęć winna jest Natalia. Dlaczego? W zaprzyjaźnionym Kreatywnie zabrakło mojego ukochanego lakieru. To znaczy był ale nie w tej tonacji, której kocham (satynowy). Kurier miał się pojawić w czwartek, potem piątek a zjawił się we wtorek. Natalia ze smutkiem poinformowała mnie w piątek, że nadal niet a na moje żałosne pytanie co mam w takim razie robić przez weekend beztrosko zaproponowała, że kolejne prace ;) czym obudziła we mnie bestię ;) i sprowokowała kolejny zalew małych form :). Weźcie tylko proszę poprawkę, że niektóre "tforki" pokazane są z dwóch stron.
Wszystko dlatego, że ogarnęła mnie gorączka Festiwalu. Banerka nie pokarzę, bo nie potrafię go zaczytać na stronę, nawet dziecię rozłożyło ręce. W każdym razie zapraszam na nasze (moje i Ali) stoisko nr.136 na Festiwalu Sztuki i Przedmiotów Artystycznych na MTP w Poznaniu od 03 do 05 grudnia. Dziecię w szale nowej pasje autorytatywnie stwierdziło, że fotki muszą być na ciemnym tle "bo się nie odbija".

niedziela, 21 listopada 2010

Wyłączyłam myślenie...

Wyłączyłam myślenie do tego stopnia, że zrobiłam wczoraj trzy bombki.... do góry nogami. Nie będzie bombek w tym roku. A było się za nie nie brać wcale :( Warunki nie sprzyjają kreatywnej pracy, ani te w pracy (znów wracam późno) ani w domu (szkoda gadać). Odmóżdżam się grając w durne gry na komórce lub komputerze bo nie stać mnie na odrobinę wysiłku żeby coś poczytać. Nie czytam nawet plakatów wyborczych i tak wiem na kogo zagłosuję.
Wczoraj z dziecięciem poszliśmy do kina na "Jedz, módl się i kochaj" i wyszłam stamtąd tak zrelaksowana, że przez cały wieczór było mi dobrze. Książki nie mogłam strawić ze względu na ciężki dla mnie język. Robiłam trzy podejścia i zawsze utknęłam we Włoszech. A w filmie dobra obsada, piękne krajobrazy, jedzenie że palce lizać, humor i pozytywne emocje. Polecam pomimo krytycznych ocen z jakimi spotkałam się w mediach.

niedziela, 14 listopada 2010

Czas płynie zbyt szybko




Milczałam ostatnio dwa tygodnie, pewnie znowu przez kilka dni pomilczę więc pokażę szybko skończone zegary. Piękne dziś było słońce więc i zdjęcia wyszły cudne. Nie pretenduję do tytułu mistrza fotografii więc mi się podobają :). Jeden kuchenny drugi romantyczny. Tarcza wykonana szablonem (jakie to proste) ale uważne oko dostrzeże, że 12 i 6 się nie pokrywają ;) Taki feler jakiś? Żeby było weselej wskazówki w wersji romantycznej były za długie w stosunku do cyferblatu więc musiałam je przyciąć. Kobieta potrafi ;) I jeszcze klucznik, tym razem delikatny, kwiatowy wzór, zauroczyła mnie ta serwetka, współgra z bejcą w kolorze palisander. Ale sobie dziś maślę....