wtorek, 31 grudnia 2013

Tak było w 2013


02.03 Wiosenne scrapowisko Łódź: warsztaty z Brises
09.03 Kreatywnie: Warsztaty wielkanocne
06.04 Rupieciarnia: album na materiałowej bazie
13.04 Szczecin: warsztaty z Piekielną Owcą
18.05- Stonogi- wyzwanie z mapką
25.05 Rupieciarnia: album o Wrocławiu
31.05-02.06 Festiwal Wysokich Temperatur Wrocław
05-07.06 III DLWC: warsztaty z Drychą i Enczą
05-11.08 Łucznica- Wakacje ze Sztuką
14.09- warsztaty u Cynki- kartki
21.09- Rupieciarnia: 3 LO
18-20.10 IV Zjazd Twórczo zakręconych: warszty z Izzy, drugie życie swetrów, bransoletka na krośnie, naszyjnik z koralików u Tauriel 
02-03.11 DJWC: warsztaty z Latarnią Morską, Stefą, Ryszardem Glegoła
30.11 Zlot artystów ZPT

hm... a w grudniu nic?

To tylko te wydarzenia gdzie uczyłam się czegoś nowego. A były jeszcze spotkania KGMiP, koralikowe ploty przy kawie, pokazy w Kreatywnie, samodzielne próby rozgryzienia różnych tutków.
No i oczywiście cały rok był dwujęzyczne a gdyby doliczyć rodzimy to trzy :)
Chyba trochę sie rozwinęłam w tym 2013 roku :) 

Nie mogę przestać się uśmiechać


Prułam do bólu, tą zieloną chyba ze cztery razy. Ale z ostatecznego efektu jestem baaaaaardzo zadowolona. Wykończone delikatnym łańcuszkiem cieszą mnie ogromnie. Po długim okresie stagnacji w kręgu szunrów nareszcie znalazłam chwilę na igłę.
Kwiatek tyz pikny, prawda? :)

niedziela, 1 grudnia 2013

Wędraś Dorci II edycja

Chciałoby się powiedzieć "to było przecież nie tak dawno". A tu ostatni wpis z października, a tyle się w międzyczasie wydarzyło. Ten rok jest tak szlony, obfitujący w wydarzenia craftowe, że chyba uwiecznię to w pierwszym, dorocznym podsumowaniu... może :)
Wpis do wędrasia Dorci. Podróż rozpoczęły rok temu, niektóre wrócily już do swoich właścicielek, niektóre, z przygodami, wędrują nadal. Ja na swój jeszcze czekam ale wiem, że jest "blisko, coraz bliżej". Coś zaowocowało dziś u mnie cytatami :).
Jeszcze inchies, które jak to u mnie musi być przekorne.


Po zrobieniu zdjęcia dopisałam datę i adres bloga.
Został mi chyba jeszcze ostatni wpis...

niedziela, 29 września 2013

Trzy LO w Rupieciarni

 Takie ostatnio poczyniłam we Wrocławskiej Rupieciarni. Gospochy wyglądacie rewelacyjnie :)
 Moje trendy wakacyjne: latem bursztyn nad Bałtykiem, zimą różowe spodnie i deski.
Ostatni niestety skopałam choć miał największy potencjał. Ale nic, na błędach się przecież uczymy :)

niedziela, 15 września 2013

"W rozkwicie"- pod okiem Cynki


Facebook ułatwia przekazywanie treści i powoduje wymieranie blogów. Duże łatwiej wrzucić zdanie na tablicę niż wymodzić posta. Dużo łatwiej też odczytać tego posta niż surfować po blogowym świecie. Dlatego wiele z tego co się ostatni zdarzyło, zaistniało na mojej tablicy a tutaj musiałam dziś przegarniać pajęczyny. Jednak nie mogę tak po prostu przejść obok wczorajszych warsztatów i ich efektów. Każdy warsztat pod okiem Cynki to okazja do stworzenia czegoś niezwykłego z czego jestem dumna. Po prostu uwielbiam. I atmosfera jest niezwykła. I towarzystwo. I efekt końcowy. I bogactwo materiałów. Zresztą słowa chyba zbędne...


A poniższe zdjęcie podebrałam ze strony http://cynkowepoletko.blogspot.com/ i to tylko fragment tego bogactwa, które udało się nam wymodzić.


niedziela, 26 maja 2013

"Mój dobry Wrocławiu"

Pamiętam ten fragment piosenki z jakiegoś serialu. Miałam nadzieję wykorzystać ją w treści albumu ale pozostałe słowa nijak się mają do mojej koncepcji. Pominę dyskusję, że cała piosenka jest nijaka ;)

Dwa lata temu w weekend majowy polowaliśmy na wrocławskie krasnale co zresztą udokumentowałam stosownym postem potwierdzającym fakt istnienia tych przesympatycznych stworzeń. Wczoraj we wrocławskiej Rupieciarni zrobiłam album podróżny, wykorzystując zdjęcia z tamtego pobytu. Album o Wrocławiu, miał przypomnieć Wrocław niebanalny, może trochę mniej znany. Wszystkie zdjęcia autorstwa mojego Dziecięcia. 

Album zrobiłam w poziomie ponieważ większość wybranych zdjęć miała taki układ.
Skąd ta zebra? nie pamiętam, chociaż kojarzy mi się z bliskimi okolicami Rynku.


 Bukiet kwiatów można znaleźć blisko fosy a  rekord Guinessa w 2011 roku nie padł.




Most pełn obietnic i deklaracji a na samym dole niespotykany gość w ptasim gnieździe.

Na koniec okładka, papier mnie ZAUROCZYŁ.


A jeżeli się uda to w przyszłym tygodniu znów wracam do Wrocławia na Festiwal Wysokich Temperatur. Yupi!!!

niedziela, 19 maja 2013

"Tacy byliśmy jeszcze wczoraj..."

Na pulpicie zalega mi cały stos zdjęć, których nie mam kiedy pokazać. Chyba nikogo nie zdziwi, że to głównie biżuteria. Sukcesywnie wrzucę ją do Manufaktury. A dzisiaj moje wczorajsze wypociny z mapką w Stonogach. Jak zwykle było wesoło, plotkowo a tym razem i twórczo bo zmobilizowałyśmy się wszystkie :) I super wymiankę na "W" dostałam, tylko czemu jej nie obfociłam?...

To jeszcze dorzucę wpis do Stevowego wędrasia.
Z tłumaczeniem dla niezorientowanych. Dwa cytaty mistrza. Powyżej: jeżeli wciąż będziesz poszukiwał i przekraczał horyzonty...
odkryjesz rzeczy niezwykłe. To oczywiście moja interpretacja tego "co autor miał na myśli" ;)

niedziela, 5 maja 2013

Krem sułtański


Rzutem na taśmę choć "pomysł na..." miałam od samego początku. Może dlatego, że sam krem sułtański nie jest moim ulubionym deserem? :)

środa, 1 maja 2013

Turki. Turki są fajne.




Na dowód turecki wysyp. Biało niebieskie koraliki zachwyciły mnie swoim design'em więc nabyłam ich większą ilość. Niestety okazały się baaaardzo zróżnicowane wielkością więc na zwykły sznur się nie nadały. Za to w turkach prezentują się super.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Wymyśliłam :)

Myślałam i wymyśliłam. Czeskie Preciosa i japońskie Toho. Podpatrzone u Weroniki, skonsultowane z Jagodą a reszta to moja inwencja, próby i błędy. I tadam... ;)

niedziela, 21 kwietnia 2013

Zgubiłam "O" :(

Historia w pudełku, Cynkowym oczywiście :) Moja pierwsze spotkanie KGMiP to wymianka na "Ł". "O" uczciłyśmy  w "Republice Róż" bo pamiętam mój mediowy notes z anatomicznym okiem. "S" było u Cynki, pamiętam foto relację, "T" znów w Republice, nie dojechałam. I to tyle na temat brakujących liter. Jest jeszcze miejsce na dalszą część alfabetu. A może ktoś widział moje "O"?

niedziela, 14 kwietnia 2013

I Sabat Północny zaliczony


Żeby poznać tajniki tej kompozycji pojechałam za Olgą do Szczecina na I Sabat Północny. Jak na blondynkę przystało podróż niezapomniana. Pod Czmoniem zorientowałam się, że jadę bez dokumentów ale za późno było już wracać. Ściągnęłam więc nogę z gazu i na dworzec w Poznaniu wpadliśmy chwilę przed odjazdem pociągu. Blondynka nie sprawdziła czy ma drobne a parking miejski okazał się płatny. Brzydki parkomat wzgardził banknotem więc blondynka z fasonem zahamowała przed budką na parkingu z pewnością nie miejskim. W biegu wytargowała cenę za całodzienne parkowanie, która okazała się wyższa niż bilet do Szczecina.
"Pociąg TLK ze stacji Kraków Główny do Szczecina z wagonami transportu bezpośredniego z Przemyśla". Czujecie ten ból w pośladkach? ;)
Na miejscu okazało się, że spotkanie jest po drugiej stronie ulicy, blisko. O kanapce z Subwaya mogłam tylko pomarzyć.  Wylądowałam więc na wiadomych warsztatach Dziecię zaś poszło w miasto. Wróciło zawiedzione a ja wręcz przeciwnie. Nigdy nie przyszło by mi do głowy, że tyle elementów można upakować w pracy i nadal będzie mi się ona podobać :)
Po warsztatach w kąciku craftowym spotkanie z kolejnymi znakomymi osóbkami a potem tagowe szaleństwo z papierami UHK Gallery .
Ula każdemu kto chciał się bawić wręczyła taga, zasypała stół papierami i pozostawiła swobodę działania.
Ze względu na pociąg powrotny w 10 min, z pożyczonym od niezawodnej Tores klejem i nożyczkami wyskrobałam takie coś:

Te papiery bronią się same. A seria My Dear Watson jest po prostu the best :)

Nawet moje Dziecię pobawiło się tagiem :)

I wiecie co? Poszczęściło się nam w Ulowym losowania o czym dowiedziałam się już po wyjeździe. Jak tylko prezent trafi w moje ręce nie omieszkam się pochwalić a czekam z niecierpliwością :)
A droga powrotna pociągiem kolei regionalnych... moja kość ogonowa przechowa to wspomnienie dla potomnych...
 

niedziela, 7 kwietnia 2013

Tu dzieje się magia

Mój pierwszy w życiu album. "Pomysł na"spowodował, że znalazłam się wczoraj we wrocławskiej Rupieciarni. Było przesympatycznie a dziewczyny miały tak fantastyczne pomysły na swoje albumy, że zaakceptowany już mój dłuuuugi tok myślowy zaczął mi ciążyć. Jestem pewna, że przy kolejnym tak intrygującym temacie warsztatów nie zawaham się wsiąść w autko i znowu "pyknąć" do Wrocławia.
No i spotkałam Anię, która była inspiracją tego wyjazdu i od której dostałam super scrapowe dodatki. Do kartek na pewno będę się długo ślinić zanim zdecyduję się wykorzystać do jakiegoś projektu.

Właściwie to szczęśliwy zbieg okoliczności, że mój maczek nie ma miejsca na płytę bo dzięki temu zamiast planowanych zdjęć z Turcji wykorzystałam zarchiwizowane na dysku, z najpiękniejszego miejsca na świecie- magicznej Łucznicy.  Zdjęcia dokumentują pobyt na kursie ceramiki II stopnia.

 Że w Łucznicy dzieje się magia pisałam już wcześniej. Czy ktoś ma wątpliwości patrząc na to zdjęcie?


 Tajemniczy Skrzat (?) próbujący przypomnieć sobie gdzie schował skrzypce.
 Pracownia czekająca aż obsypią ją "formy" z winogronowych liści.
Justyna- nieustannie i szczęśliwie nam panująca w pracowni oraz drobniutka Kasia ujarzmiająca koło małym palcem. A po lewej Marysia, na moje cztery pobyty w Łucznicy wspólnie spędziłyśmy trzy :)

 To zdjęcie nie potrzebuje komentarza.
Królowa i "artystki".
Moja Babcia wielokrotnie zwracała uwagę na potrzebę opisywania zdjęć na odwrocie, kto, kiedy, gdzie. Oczywiście w ramach dziecięcego buntu postanowiłam, że nigdy, że nie.
Jednak trzeba wierzyć i ufać doświadczeniom starszych. Miałam problem żeby przypomnieć sobie część imion.
 Tu można powstrzymać tych, którzy nie chcą opuścić pracowni nawet na posiłki czy sen.

 A to MÓZG, tak sądzę ;)
Kto zna Łucznicę ten wie, w których miejscach te zdjęcia zostały zrobione. Kto nie poznał zawsze ma taką szansę :)
A warsztaty (i te scrapowe i te ceramiczne) były SUPER!