sobota, 27 listopada 2010

Wszystkiemu winna Natalia :)



























Temu, że w niniejszym poście zamieściłam tyle zdjęć winna jest Natalia. Dlaczego? W zaprzyjaźnionym Kreatywnie zabrakło mojego ukochanego lakieru. To znaczy był ale nie w tej tonacji, której kocham (satynowy). Kurier miał się pojawić w czwartek, potem piątek a zjawił się we wtorek. Natalia ze smutkiem poinformowała mnie w piątek, że nadal niet a na moje żałosne pytanie co mam w takim razie robić przez weekend beztrosko zaproponowała, że kolejne prace ;) czym obudziła we mnie bestię ;) i sprowokowała kolejny zalew małych form :). Weźcie tylko proszę poprawkę, że niektóre "tforki" pokazane są z dwóch stron.
Wszystko dlatego, że ogarnęła mnie gorączka Festiwalu. Banerka nie pokarzę, bo nie potrafię go zaczytać na stronę, nawet dziecię rozłożyło ręce. W każdym razie zapraszam na nasze (moje i Ali) stoisko nr.136 na Festiwalu Sztuki i Przedmiotów Artystycznych na MTP w Poznaniu od 03 do 05 grudnia. Dziecię w szale nowej pasje autorytatywnie stwierdziło, że fotki muszą być na ciemnym tle "bo się nie odbija".

niedziela, 21 listopada 2010

Wyłączyłam myślenie...

Wyłączyłam myślenie do tego stopnia, że zrobiłam wczoraj trzy bombki.... do góry nogami. Nie będzie bombek w tym roku. A było się za nie nie brać wcale :( Warunki nie sprzyjają kreatywnej pracy, ani te w pracy (znów wracam późno) ani w domu (szkoda gadać). Odmóżdżam się grając w durne gry na komórce lub komputerze bo nie stać mnie na odrobinę wysiłku żeby coś poczytać. Nie czytam nawet plakatów wyborczych i tak wiem na kogo zagłosuję.
Wczoraj z dziecięciem poszliśmy do kina na "Jedz, módl się i kochaj" i wyszłam stamtąd tak zrelaksowana, że przez cały wieczór było mi dobrze. Książki nie mogłam strawić ze względu na ciężki dla mnie język. Robiłam trzy podejścia i zawsze utknęłam we Włoszech. A w filmie dobra obsada, piękne krajobrazy, jedzenie że palce lizać, humor i pozytywne emocje. Polecam pomimo krytycznych ocen z jakimi spotkałam się w mediach.

niedziela, 14 listopada 2010

Czas płynie zbyt szybko




Milczałam ostatnio dwa tygodnie, pewnie znowu przez kilka dni pomilczę więc pokażę szybko skończone zegary. Piękne dziś było słońce więc i zdjęcia wyszły cudne. Nie pretenduję do tytułu mistrza fotografii więc mi się podobają :). Jeden kuchenny drugi romantyczny. Tarcza wykonana szablonem (jakie to proste) ale uważne oko dostrzeże, że 12 i 6 się nie pokrywają ;) Taki feler jakiś? Żeby było weselej wskazówki w wersji romantycznej były za długie w stosunku do cyferblatu więc musiałam je przyciąć. Kobieta potrafi ;) I jeszcze klucznik, tym razem delikatny, kwiatowy wzór, zauroczyła mnie ta serwetka, współgra z bejcą w kolorze palisander. Ale sobie dziś maślę....

sobota, 13 listopada 2010

Tak niewiele mi trzeba...

































W kuchni paruje świeżo upieczony sernik, piekarnik skrywa dochodzące gołąbki, na stole pachnąca świeczka a dookoła mnie rozrzucone szablony, farby. Ciepło, sennie. Kto diety Dukana próbował wie ile szczęścia dać może sernik nawet taki na chudym twarogu, kruszonym słodziku i skrobi kukurydzianej ;). Wykańczam dwa zegary zagruntowane latem. Dotarło do mnie, że festiwal tuż, tuż a ja w powijakach. Nie wiadomo jak będzie wyglądał nasz kramik bo nie podesłano jeszcze planu rozmieszczenia stoisk. Wiem, że Ala czeka zwarta i gotowa, od lokalizacji wszak będzie zależało jak się pomieścimy. Nie mam na czym rozwiesić moich zawieszek bo prezenter zapchany już w całości planowałam wymodzić coś na tę okazję ale zamiast pojechać dziś po szare płótno i listewki zarządziłam wypad po buty. Dziś obudziłam się słysząc za oknem brr, deszcz. Wczoraj też i przed wczoraj i powiedziałam Dość! I kupiłam sobie dziś kaloszki. Takie niskie ale żadna woda już mi nie straszna. Zielone, do tego Campus przeciwdeszczowy i mogę biegać po wsi a nawet pójść sucho do pracy ;) Takie tam "pójść", z parkingu do budynku ale zawsze. A dlatego z parkingu bo ostatnio dostałam w zarząd samochód. Do czasu znalezienia nowego koordynatora bo na moim stołku się nie przynależy. Się śmieję, że był kłopot z parkowaniem więc przerzucono go na mnie ale nie ukrywam, że wygoda znaczna. Mogę później wstać i wcześniej jestem w domu. Tylko, że prac ręcznych nie mogę w drodze uskuteczniać. Ale i tak rano za ciemno i wieczorem za ciemno więc chyba i tak musiałabym zrezygnować z czółenka czy szydełka w autobusie :)
Wczoraj odreagowując po ciężkiej środzie w pracy wymodziłam trochę scrapów. Jak dziecię się zlituje nad matką to wstawię lepsze zdjęcia. Bo paskud wpadł w szpony fotografii i marzy o jakimś cudownym aparacie. A ja zdjęcia muszę sobie focić sama :( Zaraz się oburzy, że te z poprzedniego posta to przecież jego. I racja będzie jego ale robione w biegu z moim retuszem. Do dziś nie poprawił tych kilku beznadziejnych. Chociaż właściwie w dobie "zaraz", "juuuuż", "za chwilę"...to dopiero dwa dni ;)

PS. zdjęcia wymieniłam i oczywiście wcześniej zrobiłam je sama korzystają z pięknej słonecznej pogody. Moje dziecię zapadło już w sen zimowy ;)
A deszcz wystraszył się moich kaloszy....

czwartek, 11 listopada 2010

nie mam weny...




























do pisania, więc trochę obrazków ;-) świątecznie i nie tylko. W tym roku nie robię bombek. Dwie z separatorem wymodziłam jeszcze w czasie urlopu a teraz zajmują mnie małe formy. Wygrzebałam z zakamarków wszystkie napoczęte kiedyś prace i staram się wykończyć. Prawdziwym niewypałem okazały się kolczyki w kształcie karbowanych kwiatków, które okleiłam w całości serwetką i z rąbków których nie mogę za skarby usunąć nadmiaru tych serwetek. Dziecię proponuje żeby tak hardcore'owo drymelkiem ale ze względu na wielkość kształtek powinnam mieć jeszcze imadło. Napiszę do Gwiazdora ;-) Próbuję sobie przypomnieć o co wczoraj chciałam poprosić w liście i nie mogę. W pracy mówią, że to nazywa się skleroza, dziecię, że to alzheimer a ja, że natłok obowiązków ;) Nie rozumiem dlaczego wszyscy uparli się wypominać mi wiek :( Trochę mnie to dołuje bo za kilkanaście dni znów zmieni się w nim druga cyfra...