wtorek, 16 czerwca 2009


Z pracy wróciłam pół godziny temu. Mój mózg został dziś tak wyeksploatowany, że po raz pierwszy nie chce mi się wyciągać mojego warsztatu.
W ramach walki ze stresem zakupiłam dziś masę plastyczną, o której wyczytałam na forum. W opisie jest uwaga, że po otwarciu należy ją przechowywać w szczelnie zamkniętym słoiku. Otworzyłabym z ciekawości ale nie chce mi się szukać...
Dziecię zrobiło zaległe zdjęcia, może jutro uda się wstawić paczkę do Wylęgarni.
Tackę sobie fajna zrobiłam. Przywiozłam takie byle co z Czacza i poeksperymentowałam, wychodząc z założenia, że nie będzie mi żal gdy coś nie wyjdzie. Nakleiłam wzór, położyłam lakier w dużej ilości i nałożyłam na to werniks szklący. Samopoziomujący. Że z tym poziomowaniem to ściema już pisałam. Efekt osiągnęłam zadowalający ale chyba muszę jeszcze poćwiczyć. W każdym razie nie można jej wylać na powierzchnię bo jest za gęsta a po nakładaniu pozostają ślady. Gąbką udało mi się wyrównać powierzchnię ale jednak nie do końca. Na samym końcu położyłam na brzegach pastę-efekt kamienia. Zakupiłam w odcieniu greckim, nie byłam zadowolona po zakupie ale w tym zestawie kolorystycznym pasuje.
Dziecię zrobiło mi też reklamę u swojego korepetytora i z okazji jakiejś osiemnastki zrobiłam lampion. Trochę był mdły więc dołożyłam konturówkę. Ale chyba za bardzo to nie pomogło.

Brak komentarzy: