czwartek, 30 lipca 2009

kocie porządki

Obudził mnie huk. Na szczęście nad ranem, w porze kiedy powoli powinnam wyswobadzać się z objęć Morfeusza. Inaczej nie wiem co stałoby się z Jolinkowym sercem. Ale po kolei. Na początku był HUK. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do pokoju dziecka zastanawiając się co też mogło u niego spaść? Doniczka? Ma jedną, postawioną nisko. Komputer? Zasypia koło jego łóżka. Więc co? Dziecię spało słodko i nie reagowało na żadne zewnętrzne bodźce. Zczłapałam więc do salonu i zobaczyłam Froda,naszego dzielnego pokojowego psa jak waruje obok leżącego na ziemi gongu. Gong to to żeliwne coś na czym zawiesiłam Jolinkowe serducho. Widać fragment na zdjęciu. Gong stał sobie wysoko na bibliotece i nigdy nie stanowił zainteresowania Hanki- drugiego zwierzęcego domownika- kota bez zahamowań. Paskuda siedziała przyczajona na podłodze i czekała na moment kiedy Frodo odpuści. Oczywiście powodem było leżące na ziemi serce. Hanisko zawsze jest zainteresowane wszystkim co zwisa, ma frędzelki, się porusza. Prawdopodobnie łażąc po szafach zauważyła, że serducho się porusza pod jej łapą, zaczęła się bawić i zrzuciła gong na ziemię. Miała dużo szczęścia, że nie popękały płytki, którymi wyłożony jest salon bo wtedy musiałaby odrobić myjąc szyby na stacji benzynowej, jeżeli nie osobiście ;-) to z pewnością jej właścicielka czyli teściowa mojego męża ;-)) A w gongu od upadku złamała się jedna noga. Pamiątka po mojej babci gong nie noga ;-)
Nie chcę myśleć co by było gdybym serducho zawiesiła na kluczu od kredensu. Z pewnością nie usłyszałabym gdyby Hanka do niego się dorwała. Z serducha zostałoby to co z moich filcowanych broszek- płatki w strzępach. Najzabawniejsze, że Hanka potraktowała to jako świetną zabawę, absolutnie nic nie robiąc sobie z mojej awantury, traktując to jako element gry. Szelmostwo tryska z każdego jej spojrzenia. Może jest ktoś chętny na kota?

Brak komentarzy: