poniedziałek, 27 lipca 2009

decu? na tkaninie


Podzielę się moim doświadczeniem z przenoszenia serwetek na tkaninę. W sumie osiągnęłam nawet zamierzony efekt ale mam też na co uczulić. Pierwsza próba polegała na zastosowaniu preparatu "ze słyszenia" czyli tak jak obiło mi się o uszy. Położyłam serwetkę na tkaninie, pociągnęłam medium do tkanin, przyłożyłam papier do pieczenia i letnie żelazko. Jak się po chwili okazało trzeba wykorzystywać nabyte w szkole umiejętności i pochylić się nad słowem pisanym. Preparat preparatowi nie równy o czym przekonała się odrywając papier od serwetki, która nie bardzo chciała się trzymać podłoża. Jak doczytałam! moim preparatem należało pokryć serwetkę, rozłożoną uprzednio na foli i ODCZEKAĆ 24 godziny a następnie wprasowywać przez papier GORĄCYM żelazkiem. Wprasowanka wyszła jak za czasów mojej młodości: rewelacyjna, gładka (widać wprawdzie zmarszczki ale to źle rozłożona serwetka), gumopodobna, cud-miód ale... No właśnie, pod wpływem mieszaniny chemii i temperatury motyw nabrał intensywniejszych kolorów a to co było delikatnym kremem stało się burym tłem. I od razu wyszło na jaw gdzie mi się nie chciało wycinać. Metoda jest sprawdzona tylko muszę dołożyć staranności ;-)) Wnioski?:
- czytać, czytać, czytać....
- preparaty są różne nawet gdy służą do osiągnięcia tego samego efektu
- jak nie masz czym podmalować tła to wycinaj wzór do ostatniego szczegółu

Brak komentarzy: