niedziela, 26 lipca 2009

biegać każdy może

tylko nie ja. Zapuściłam się w ostatnim czasie. W pracy cały czas za biurkiem ruch sprowadza się do uderzania palcami w klawisze zaś po pracy najsprawniejszy mam nadgarstek od machania pędzlem, wycinania wzorów itd. Zanim znalazłam swoją pasję uprawiałam ruch czasami nawet trzy razy w tygodniu; aerobik, spinning. Przez pewien czas udawało mi się to nawet łączyć z decu. Potem odeszła Pati i nastały czasy Mateo a ja straciłam motywację. Za to James odnalazł swoją w postaci podłużnego, pomarańczowego iPod-a. Od kilkunastu dni codziennie biega, wrócił też na spinning. A wszystko po to żeby znów zmieścić się w rozmiar S bo to warunkuje zgodę na zakup wymarzonego sprzętu. Może to i okrutne ale dla jego zdrowia. Biega więc dzielnie a dzisiaj wybrałam się z nim żeby zgubić babeczki połknięte na imieninach bratanicy. James ma stałą trasę, podłącza sobie Mp3 i biegnie nie oglądając się za siebie. Ja dobiegłam tylko do kiszonek (to takie miejsce na naszych polach gdzie wywalają coś co teściowa określa mianem kiszonki), potem szybki marsz śladem dziecięcia łapczywie łapiąc oddech. W marszach na szczęście jestem dobra, dzięki temu nie odstawił mnie aż tak daleko. Zgarnął mnie w drodze powrotnej nie zatrzymując się nawet więc znów szybki marsz i od kiszonek trucht. Litościwie powiedział "ale kilometr przebiegłaś", a on tak na oko cztery a może nawet pięć. Nigdy nie lubiłam, nie mogłam biegać ale nigdy też nie dzierżyłam płuc w garści po kilometrowym truchciku. Oj brak mi kondycji :-(((
Brat mojego ojca, młodzian powyżej siedemdziesiątki biega w maratonach kilka razy w roku w tym również za granicą. Trzy razy w tygodniu w ramach treningu przebiega 10 kilometrów. Nie mam szans na taka witalność przy moim trybie życia :-(( Chyba powinnam się wziąć za siebie. Tylko nie mam tak silnego motywatora.

2 komentarze:

Aleksandra pisze...

Ja sobie cały czas wmawiam, że bieganie za moim młodszym dziecięciem to wystarczający trening... :-)

Trzpiot pisze...

Ja w sumie też biegam "za" choć bieganiem trudno to nazwać. Dzisiaj się wykręciłam bólem mojej skręconej kostki;-)