niedziela, 19 lipca 2009

Wróciłam :-))


Zresetowałam sobie pozytywnie mózg. Wróciłam pełna ciepłych wspomnień bo spotkałam fantastyczne dziewczyny, pełne pasji i to nie tylko tej decu. Ania: w dzień przyjazdu nie było warsztatów bo zjeżdżałyśmy się do późnego wieczora. Przed kolacją Ania wyciągnęła torbę pełną wełnianych motków i zaczęła wprowadzać Kamilę w tajemnice słupków i półsłupków. Od razu zyskała publikę i chętnych do nauki. Wyciągnęła więc kolejne motki, szydełka i rozpoczął się przyspieszony kurs, na którym dziewczyny zrobiły całkiem zgrabne kwiatki.
Była Renata tkająca gobeliny, Ewa zakochana w filcowaniu i Beata zakochana w wiklinie. O Beacie jeszcze napisze osobnego posta bo jest tego naprawdę warta. Były inne nie mniej ciekawe dziewczyny.
Pokażę też moje plenerowe wypociny ale sukcesywnie bo pomimo ogromnej ilości czasu jaką mieliśmy tylko taca zamieszczona dzisiaj jest skończona. Pozostałe przedmioty z różnych powodów wymagają dopracownia.
Taca niestety nie ma szans na poprawkę bo pokryta jest płynnym szkłem. Szkło dało niesamowity efekt i jest całkiem inne niż żywica szkląca, którą do tej pory używałam. Przede wszystkim płynne przez co łatwiej się rozprowadza i twardsze po wyschnięciu. Wierzę na słowo pisane producentowi, że żywicy nie da się usunąć ale daje się ją uszkodzić. Po tygodniu od nałożenia pozostają na niej ślady!!! Szkło jest jednak dwa razy droższe :-(. Tacę niestety popsułam jak sztubak. Chwila skupienia dla czytających i pytanie: co jest z nią nie tak?
..........................
Taca z założenia miała być pint-room. Wokół czarnego prostokąta wewnątrz miałyśmy nakleić prosty, równy motyw, który miał za zadanie ukryć przejście pomiędzy kolorami. Ale ja miałam własny pomysł. Skoro param się tym od pewnego czasu wymysliłam sobie, że ciekawszy będzie delikatny ornament. Czasu dużo mogę więc wycinać. Wszystko byłoby dobrze gdyby starczyło mi zaplanowanego motywu. Niestety zabrakło z każdej strony po około dwa centymetry. Docięłam więc dwie kołatki, nakleiłam i to był błąd. W print room chodzi o to, żeby wzór oddzielał przejście pomiędzy kolorami więc jeżeli na granicy bieli i czerni pojawia się koło to linia graniczna nie może przechodzić przez jego środek. Koło powinno być zamalowane na czarno albo na biało. I tego właśnie u mnie zabrakło. Czysta bezmyślność bo przecież zasady są mi znane. To oczywiście nie jedyne miejsce (a właściwie dwa, bo kołatki są dwie- symetrycznie), w którym zabrakło techniki ale najbardziej jaskrawe. Zorientowałam się gdy kładłam drugą warstwę lakieru. Zdecydowałam więc, że taca pozostanie w domu, kto nie zna techniki ten się nie zorientuje a płynne szkło położone na lakier daje tak niesamowity efekt, że nie musimy się przyglądać szczegółom.
Na koniec jeszcze podziękowania dla Doroty i Pauliny dzięki którym plener doszedł do skutku, Maikowi za to, że dbał o nasze podniebienia i żołądki oraz wszystkim dziewczynom za fantastyczną atmosferę. Pozostałe "tforki" w kolejnych dniach.

2 komentarze:

Manualnie.pl pisze...

Dorotko najważniejsze, że była fajna zabawa, wspólne tworzenie i wymiana pozytywnego nastawienia, doładowanie baterii;) Kto by się czepiał takich drobiazgów, taca jest w porządku!:) Pozdrawiam cieplutko:)

Trzpiot pisze...

Fakt, zabawa była fajna a dziewczyny świetne. Ale wstyd mi za technikę, szczególnie przed Tobą :-( Dzięki za ciepłe słowo...