poniedziałek, 14 lutego 2011




Dzień trzeci to cudowne warunki do jazdy, upolowane ciemne piwo i brochy. Królik się dzierga, brakuje mu jeszcze 30 rządków ale tracę do niego serce. Telefon z pracy wytrącił mnie z równowagi, całe szczęście, że oddzwoniłam bo odczarowałam stres. Dzisiejsze masełko na stoku to poezja. Za mało na muldy a dostatecznie dużo żeby przykryć wczorajszą czerstwą powierzchnię. Marzenie...... A jutro z rana ma być jeszcze piękniej. Nogi mi wysiadają, w udach, w łydkach. Czarna zdobyta do samego dołu (to rzadkość bo zazwyczaj w dolnej części zamknięta). Jutro muszę odczarować wiadomy padak... Fotki z miasteczka.

1 komentarz:

RenaTuśka pisze...

Ty niedobry Trzpiocie! Ty sobie szusujesz, a ja oglądam brudy po zimie na trawnikach;) Żartuję!
Wspaniały wypoczynek życzę ci by trwał jak najdłużej. Czego chcieć więcej odpoczynek i craftowanie:)
pozdrawiam!