piątek, 4 czerwca 2010

Dochodząc do równowagi...

"Majstry" opuściły dom w zeszłym tygodniu ale do stanu równowagi będziemy dochodzić jeszcze czas jakiś. Na meblach wciąż białe smugi, które podstępnie uwidaczniają się gdy tylko odwrócę wzrok. Salon zmienił całkowicie swoje oblicze. Nadal podzielony jest tematycznie na dwie części: jadalną i wypoczynkową ale na dawnym miejscu pozostał jedynie stół ze względu na umiejscowienie lampy. Wczoraj machnęłam na biało bibliotekę a dzisiaj kwieciłam parapety. Zdjęć jednak jeszcze nie pokażę bo dziecię wywiozło aparat. Do najwilgotniejszego miasta Europy. Chociaż to co nasza aura prezentuje na południu powinno zrewidować moje osądy. W każdym razie dziecię w poniedziałek udało się do Londynu skąd dzisiaj już wyruszył w drogę powrotną. Nareszcie!!! I to nie tylko ze względu na aparat, po prostu strasznie za Nim tęsknię!!!

2 komentarze:

Mały biały domek pisze...

W takim razie czekamy na zdjęcia efektu końcowego:))))Strasznie ciekawa jestem co wyczarowałaś. Moje dziecię wyjechało na trzy dni do Bydgoszczy , a Ja już z pięc razy dzwoniłam:))))) Ach Te tęskniące mamuśki:)

Kasia pisze...

To tęskniące mamuśki mają teraz okazję, aby zrobić prezent dzieciątku gdy wróci. ;)

Mnie ostatnio wpadł w ręce fajny płyn - Tytan - expert w kuchni (intensywnie zielona butelka z pomarańczową nakrętką). Nie wiem jak do mebli w pokoju, ale w kuchni do szafek i kafelków jest idealny! Może zapach mniej, ale zawsze się wywietrzy...