środa, 11 listopada 2009

I nikomu nie wolno sie z tego śmiać....


To nieprawda, śmiać można się pełna piersią. Byłam wczoraj w Warszawie. Pociąg relacji Wrocław (to ważne) Warszawa wyjechał z Poznania o 7:30. Bilet powrotny miałyśmy z koleżanką wykupiony przez internet na 16:30. Konduktor na nasze pytanie czy można go przebukować na wcześniejszą godzinę poinformował, że tych z internetu nie można więc cała dalsza historia to jego wina ;-) Wpadłyśmy na peron 16:20. Po prawej stronie tłum jak zawsze na pociąg do Poznania i na tablicy napis "Wrocław 16:25" po prawej napis "Kraków 16:15" i tylko parę osób. Nasz wagon to "tramwaj", zawsze powtarzam, że temu kto je projektował należy się Nobel (to z przekąsem) lub galery (to już serio). Dla wyjaśnienia: układ siedzeń w takim wagonie jest taki jak w autobusie, różnica taka, że na środku ludzie siedzą do siebie twarzami. Przejście wzdłuż wagony wąskie. Pociąg zdążył ruszyć a ludzie jeszcze nie znaleźli swoich miejsc bo oznaczone są one całkowicie bez sensu. Brrrrr, nie cierpię tych wagonów. Dotarłam wreszcie na swoje miejsce i słyszę, że obok ktoś informuje pasażera, że usiadł rząd za wcześnie. Ten na jego właściwym miejscu też siedzi rząd za wcześnie i widać, że zabawa dotyczy kilku rzędów. Nagle słyszymy "przepraszam ale to moje miejsce", to do nas. Aga wyciąga bilet, sprawdza i mówi "nie to nasze miejsce, niech pan sprawdzi numer wagonu". Okazało się, że ten sam. Aga patrzy na oba bilety i mówi "ale Pana pociąg odjeżdża 16:25 a nasz 16:30, Pan jedzie do Katowic a my do Poznania, wsiadł Pan do złego pociągu, ten jedzie do Wrocławia". W tym momencie zmaterializowała się przy nas przemiła pani konduktor i powiedziała: "to panie wsiadły do złego pociągu, do Poznania odjeżdżał z sąsiedniego toru". Parsknęłam śmiechem ja, parsknęła Aga a potem przestało nam być do śmiechu. Czy napisałam, że jechałyśmy Intercity? Dla wyjaśnienia Inter na trasie Poznań-Warszawa zatrzymuje się raz; w Warszawie Zachodniej!!!! Pobiegłam do przedziału służbowego po pomoc, załoga szczerze, mam nadzieję, zatroskana nasza sytuacją poinformował uprzejmie, że owszem pociąg staje wprawdzie w Zawierciu ale nie mamy stamtąd jak się dostać do Poznania więc jedynym rozwiązaniem jest jazda do Wrocławia, stamtąd bez problemu wrócimy. Z geografii jestem słaba, gdzie leży Wrocław wiem, gdzie Zawiercie już nie. Pociąg nie zatrzymywał się w Warszawie Zachodniej więc wróciłam do Agi z informacją, że jedziemy do Wrocławia. "Doris, on jedzie do Wrocławia przez Katowice!!!". Gdzie leżą Katowice już wiem, jechałam tam kiedyś na stojąco z Poznania :-( Dotarły do mnie w tym momencie konsekwencje pomyłki. Aga zaproponowała zatrzymanie pociągu i pobiegła zapytać ile to kosztuje, 900 złotych dla zainteresowanych. Aż tak nie byłyśmy zainteresowane. Zadzwoniłyśmy do Szefa, zaproponował hotel we Wrocławiu ale na mandat w pociągu się nie zgodził. Potem wysiadła moja komórka, chwile po niej Agi, rozładował się laptop, wylała serwowana w Inter kawa a my dostałyśmy "glupawki". Adze udało się znaleźć człowieka z właściwą ładowarką co w efekcie dało nam częściową łączność ze światem. Kolega z Wrocławia nie dał się zaciągnąć na piwo, myślał, że go wkręcamy (wiedział, że byłyśmy w Wa-wie). Po raz pierwszy cieszyło mnie opóźnienie pociągu ponieważ skracał się czas czekania na pociąg powrotny we Wrocławiu (dwie i pół godziny). W Poznaniu byłyśmy o 2:15 ja w domu o 3:00. Całe szczęście, że miałam w Poznaniu samochód bo jednak czekałby mnie hotel. Tak w telegraficznym skrócie wyglądał mój wczorajszy powrót do domu z Warszawy przez Katowice, Opole, Wrocław, Poznań.......
Do pociągu zamiast książki wzięłam czółenko, nie spodziewałam się podróży krajoznawczej po Polsce. W Warszawie kupiłam bajeczne nici, które w podroży oczywiście wypróbowałam. Na zdjęciu efekt prac z podróży, jeszcze nie powykańczane.
Reasumując: ładowarka staje się od dziś podstawowym wyposażeniem mojej torebki, zastanowię się dwa razy zanim wsiądę do Intercity a do pociągu będę wsiadać w ostatniej chwili, żeby zdążyły się zmienić tablice (tam gdzie był Kraków 16:15).

14 komentarzy:

barbaratoja pisze...

Ja bardzo przepraszam, ale śmiałam się. Bardzo podoba mi się Twoje poczucie humoru, bo mimo zawirowań kolejowych nie straciłaś poczucia humoru, a może tylko ja tak to wszystko przyjęłam ;-)))

Trzpiot pisze...

Nie masz za co przepraszać, ja też się z tego śmieję :-)

Monia-Benia pisze...

A ja myślałam że takie historie to tylko w filmach :) :) :) Bardzo się uśmiechnęłam:)Piękne kwiatuszki :)

anya.es pisze...

To była naprawdę piękna histoia!!! ( nie mówiąc o wlaorach krajoznawczo-poznawczych niewatpliwie). Ja do niej dołożyłabym jeszcze : "we Wrocławiu wpadłam na pomysł, żeby do Wałbrzycha się machnąć, w końcu to rzut beretem, i do koleżanki Anki przyjechać w celu pochwalenia się frywolitkowymi wyrobami... "- to taka sugestia na przyszłość...
A frywolitki bardzo udane ! :)

ach1974 pisze...

Ale dzięki pomyłce natrzaskałaś trochę ślicznych kwiatuszków! Więc może nie ma tego złego...:)

eda-1 pisze...

Historia jak z filmu:)))Ale za to jakich piękności "nafrywoliłaś":)

Anonimowy pisze...

Ale miałyście przygodę.A Ja myślałam iż tylko mnie takie dziwne rzeczy się zdarzają.Pozdrawiam i dziękuje z dawkę śmiechu.Izzy

Unknown pisze...

Trochę się uśmiechałam, ale jak tylko przestawiłam siebie na Waszym miejscu, od razu się stracił mój uśmiech.
Bardzo szybko wpadam w panikę, dla mnie to było by katastrofą... z łzami, krzykiem, omdleniem.
Pozdrawiam serdecznie!

Anonimowy pisze...

Po raz pierwszy rozumiem tą "rasową blondynkę" w Twoim opisie:)) bo tak na codzień mimo wszystko się z nią nie zgadzam.
A tak w ogóle, to widzę, ze jako podklad moja serwetka świąteczna wystąpiła:)
Siostra

Ivonn pisze...

:D ja się wcale nie śmieje, ani ani... no może odrobinkę...
no dobra, chichotam jak małolat :D
Gratuluję poczucia humoru i cieszę się, że cała ta sytuacja nie była powodem stresu i szkód.

p.s.
przejeżdżałaś przez moją "wieś" :D

Marcia pisze...

Jejku, ale miałaś przygodę, ja bym chyba spanikowała natychmiast.

mb75 pisze...

:-)))
Ciesz się, że pociągi z Wrocławia do Poznania jeżdżą dość często :-) Mój wujek kiedyś zamiast do pociągu do Wiednia wsiadł do pociągu do Krakowa. Następny pociąg do Wiednia miał następnego dnia i w dodatku musiał dojechać do Katowic lub Warszawy :-)

mordka pisze...

Fajna przygoda, i dobrze że nie straciłas głowy ja bym od razu spanikowała - fajnie sie to czytało opowieść jak z jakiegoś filmu:)

Anonimowy pisze...

o rany ale przygody... ale niezaprzeczalnie nie ma tego złego.... bo piękne frywolitki powstały, a i nici ładne kupiłaś... trzebaz patrzeć na plusy :-)

a co do ładowarki. teraz są takie przenośne, na baterie paluszka, sama taką posiadam, jest wielkości szminki i jak masz baterię to nawet w szczerym polu się naładujesz :D
Pozdrawiam