poniedziałek, 8 lutego 2010

Jest takie miejsce....



Kiedy przychodzi styczeń zaczynam tęsknić. Za ośnieżonymi stokami, charakterystycznym "sztruksem" ujechanym przez ratraki, smażonym serem, knedlami z ciemnym sosem i ciemnym, gęstym piwem. Nigdzie nie smakuje tak jak w Czechach, kraju do którego charakterystycznej kultury wracamy już dziewiąty rok.
W tym rok warunki dopisały wyjątkowo. Nie pamiętam kiedy przez tyle dni śnieg był tak przyjazny, wiatr o nas zapomniał za to słoneczko pokazywało się nad stokiem.
Dziecię przeszczęśliwe bo ferie jak zawsze miał o tydzień dłuższe, zawsze jeździmy w pierwszym tygodniu ferii dolnośląskich, które przypadają wtedy gdy dzieci z Wielkopolski wracają do szkolnej ławki.
Czechy to jedyny kraj gdzie:
- pół godziny przed zamknięciem odmówiono nam sprzedaży piwa bo "piana nie zdąży się uleżeć"
- wchodząc do knajpy (bo inna nazwa będzie tu niestosowna) można rozbić nos o monumentalne popiersie Lenina a zarośnięty kelner w podkoszulku, przepasany ścierką zamiast fartucha na prośbę o jadłospis pokazuje wypisaną kreda tablicę
- na parkiecie w trakcie dyskoteki kręci się dwójka pensjonariuszy przy melodiach z lat pięćdziesiątych
- w kawiarni na, licząc lekko, 200 osób czekamy aż dzieci zjedzą lody bo nie ma odpowiedniej ilości pucharków (a razem z nami było tam wtedy 15!!! osób)
- kelner odmówił podania piwa matce z dzieckiem bo "za mocne"
- szanujący się kelner, nawet w barku przy stoku nie poda grzanego piwa a tym bardziej piwa z sokiem.
Ale też jest to kraj gdzie:
- obsługa wyciągu podsunie orczyk pod tyłek każdemu, niezależnie od jego umiejętności
- ratrak wjedzie wyrównać stok nawet w ciągu dnia jeżeli spadnie śnieg
- hamburger jest tańszy niż ser w bułce
- za 35 koron (ok.5 złotych) można dostać dobre wino bez siarczanów
- serwują najlepsze zupy (czosnkową, kwaśnicę) i miodownik- ciasto za które można dać się pokroić :-)) i parówki w occie
- drogi zimą są tak świetnie utrzymane, że bez czytania drogowskazów wiadomo gdzie zaczyna się granica
- toalety przy stoku są suche, ciepłe i czyste tak jakby je świeżo sprzątnięto
- Polak dogada się bez problemu używając ojczystego języka.
Mogłabym tak jeszcze długo :-)) W nagrodę dla tych, którzy dotrwali nie zasypiając parę fotek:
W tym browarze dają wspaniałe piwo czereśniowe i golonki o wadze minimum 1 kg!!! Na zdjęciu starałam się uwidocznić fantastyczną, bajeczną kompozycję sopli więc nazwy nie widać ale dla zainteresowanych link: Browar

















Ten piękny wianuszek zrobiony został z chmielu.















A tam byliśmy: Herlikovice
To ja w moich charakterystycznych, widocznych z odległości kilku kilometrów różowych spodniach.


























Tu druga para takich samych spodni i ja z czegoś chyba niezadowolona :-(
















Tyle śniegu napadało przez noc. To dlatego ratraki wyjechały na stok w ciągu dnia. Napis na tabliczce tłumaczyłam beztrosko jako wysokość puchu, w rzeczywistości jest to "zatoczka dla pługu" ;-))






























Samochód moich marzeń














Najpiękniejsze sople na świecie






3 komentarze:

savannah pisze...

Ja to z Cieszyna do Czech daleko nie mam, a co sobote Cieszyn podwaja liczbe mieszkancow wlasnie o Czechow, ktorzy przyjezdzaja do nas na targ - znany w calej okolicy.
Ale Herlikovic nie znalam, a zapowiadaja sie pieknie, przynajmniej tej zimy...pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

dziękuję za relację - chyba się skuszę na Czechy w przyszłym roku... ja zazwyczaj na Słowację wypadam - raczej w lecie - połazić po górach, pospacerować, potaplać w ciepłych źródłach... czuję się tam jak w domu - nie zaGRABAnicą...
ale domki słodziaszcze...:)
pozdrawiam ciepło :)

RenaTuśka pisze...

Czechy to je to.Klimat leniuchowania, powolniutka i radośc dla ciała i brzucha cha cha. Jednak jak piszesz o zimie to brr mam dosc. Choc odpoczynek by sie przydał. Pozdrawiam:)