poniedziałek, 14 lutego 2011
Dzień drugi
Dzień drugi. Moje różowe spodnie bez trudu identyfikują mnie na stoku. Zielona żaba i pozostałe pędzle z zaprzyjaźnionych rodzin robią małe zamieszanie ale fajnie prezentują się w gromadzie. Dziecię przeleciało dziś obok mnie z prędkością światła i zanim rozpoznałam pomarańczową kurtkę brzydko pomyślałam sobie o tym narciarzu:) Mały chaos w tym poście ale na urlopie przecież mi wolno;) Rozczarowałam się smażonym serem, na który czekałam cały rok- guma a przecież zawsze był rewelacyjny. Ciemne piwo niedostępne- co się dzieje w tym kraju?
Warunki narciarskie ekstremalne- zamiast sypkiego zmarznięty, twardy śnieg. Moje nowiutkie narty kapitalnie dają sobie z nim radę. Pochwaliłam warunki na co usłyszałam, że 90% narciarzy na tym stoku jest przeciwnego zdania. Co tam, ja wolę takie niż puch, który po chwili powoduje muldy. Wtedy dopiero nogi dostają w kość. Gorący prysznic, herbata z rumem (na słodziku!) jest świetnie :)
A wieczorem produkcja broszek trwa....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Etykiety
- codziennik (115)
- scrapki (115)
- Czego Jaś się nie nauczył... (111)
- candy i inne zabawy (43)
- biżuteria (35)
- decu (31)
- ceramika (16)
- Trzpiotki (9)
- moja muzyka (6)
- Czego Jaś się nie nauczył... scrapki (2)
- beading (2)
- filc (2)
- kursy (2)
- na szyję (2)
- Czego Jaś się nie nauczył...scrapki (1)
- fimo (1)
- podróże (1)
- sc (1)
2 komentarze:
Baw się dobrze! :-)
Noo, kochana- zazdroszczę!!!! Pełny stok przystojniaków i Ty...;)))Miłego urlopu życzę i duże śniegu pod deskami:))
Prześlij komentarz